Recenzja: Argus – Beyond the Martyrs
2013, Cruz del Sur
W materiałach prasowych, dołączonych do promocyjnej wersji najnowszej płyty amerykańskich heavy/doom metalowców z ARGUS stoi, że “Beyond the Martyrs” podejmuje temat tam, gdzie wybrzmiały ostatnie dźwięki jej znakomitej poprzedniczki – “Boldly Stride the Doomed”. Czyli w ruinach Ouroboros. Trudno co prawda brać to dosłownie, bo kończący poprzedni krążek utwór “The Ruins Of Ouroboros” to krótka, instrumentalna suita, nijak dla załogi z Pensylwanii nie reprezentatywna, rzeczywiście jest to jednak w prostej linii kontynuacja wcześniej obranego kierunku. Heavy/doom/epic metalowa tradycja w najlepszym wydaniu.
Ostatnie zdanie odczytywać należy z dużym naciskiem na słowo “najlepszy”. No bo, rzeczywiście, pokażcie mi zespoły, którym ARGUS nie jest w stanie rzucić wyzwania (i wygrać konfrontacji)? MANOWAR ugrzązł na mieliznach, które chyba już tylko najwytrwalsi fani są w stanie zdzierżyć, DIO przeniósł się do lepszego ze światów, IRON MAIDEN… no cóż, jaki koń jest, każdy widzi od 30 lat, CANDLEMASS wiecznie boryka się z problemami kadrowymi (i na ostatniej płycie boleśnie to słychać), THIN LIZZY to cover band, etce-kurwa-tera. Muzycy ARGUS mają natomiast nie tak znowu często spotykaną umiejętność wyciśnięcia wszystkiego, co najwartościowsze z najbardziej udanych płyt swoich – powyższe nazwy nie pojawiły się przypadkiem – faworytów i użycia tej mikstury do stworzenia własnej, natychmiast rozpoznawalnej nuty. Nie ma co prawda cienia wątpliwości, że olbrzymia w tym zasługa wokalisty Briana “Butcha” Balicha, wyjątkowo hojnie obdarzonego przez naturę. To po prostu jeden z najlepszych obecnie głosów w metalowym biznesie i rozpoznam go o każdej porze dnia i nocy. Ale posłuchajcie takich kawałków jak “By Endurance We Conquer”, “The Hands Of Time Are Bleeding”, “Four Candles Burning” bądź najbardziej w zestawie doomowego “The Coward`s Path”, toż to klasa sama w sobie po prostu. “Bliźniaczy” atak gitar, napędzająca wszystko sekcja, rządzący i dzielący Butch, rany, powiedzmy to nawet wprost – wszechobecny heavy metalowy patos i (zamierzony) kicz, to wszystko zostało na “Beyond the Martyrs” podane w idealnych proporcjach. Lepiej już się chyba po prostu nie da. Co najwyżej na tym samym poziomie.
Mówi się, że trzecia płyta jest dla każdego zespołu prawdziwym sprawdzianem jego wartości. Ja o “Beyond the Martyrs” powiem tyle: jak nie lubisz tej płyty, nie lubisz metalu.
Ocena: 10/10
Autor: Paweł Palica