Recenzja: Władcy Chaosu – Jonas Akerlund
“Władcy Chaosu” (2018)
Szwecja, Wielka Brytania
Reżyseria: Jonas AkerlundWystępują: Emory Cohen (jako Varg), Rory Culkin (jako Euronymous), Jack Kilmer (jako Dead), Sky Ferreira (jako Ann-Marit), Valter Skarsgard (jako Faust), Jonathan Barnwell (jako Necrobutcher), Anthony De La Tore (jako Hellhammer), Andrew Levelle (jako Fenriz) i inni.
Pierwszego grudnia w Lublinie, w ramach festiwalu Splat!FilmFest, miała miejsce polska premiera ?Władców Chaosu? Jonasa Akerlunda i nie mogło mnie wtedy w Centrum Kultury nie być. Mówiło się o tym filmie wiele od bardzo dawna- historia to przecież wprost stworzona do tego, by zrobić z niej film: jest krew, morderstwa, kobieta, płonące kościoły i black metal. Prawdziwy Norweski Black Metal.
Nie będę do końca obiektywny w swojej ocenie, bo wydarzenia sprzed 25. lat odcisnęły na mojej kształtującej się wtedy psychice dość mocne piętno, no ale jak trzeba to trzeba.
Powstaje zasadnicze pytanie: czy oceniamy film jako taki, to czy wiernie odtworzył wydarzenie sprzed ćwierć wieku. Jonas Akerlund sroce z dupy nie wypadł i jak pewnie niektórzy wiedzą robi kozackie teledyski już od lat, i to dla największych – od Lady Gaga po Metallice. Nie jestem filmoznawcą i nie mam zamiaru oceniać tego filmu z perspektywy warsztatowej- oglądało mi się go fajnie i chuj mnie obchodzi, że reżyser zdecydował sie na takich aktorów, a nie innych. Nie będę też analizował czy Akerlund wiernie odtworzył to, co działo sie wtedy w Norwegii, tak by wszyscy byli zadowoleni, bo to nie miał być film dokumentalny, takich na YT znajdziecie mnóstwo.
Dla mnie najważniejsze było ogólne wrażenie, to jaki wychodzisz po tym filmie, czy coś zostaje, czy zapominasz po chwili. Najpewniej dla wielu czytających tą paplaninę treść ?Władców Chaosu? to prehistoria, jak dla mnie w dzieciństwie opowieści dziadka o WW2. Jednakowoż coś czuję, że u trochę starszych, dobrze pamiętających tamte czasy, film ten wywoła skrajne emocje- tuż po morderstwie Euronymousa scena BM spolaryzowała się dość mocno. To jak NAPRAWDĘ wyglądały pewne wydarzenia wie tylko garstka bezpośrednio zainteresowanych, a ci nie za bardzo chcieli z Akerlundem współpracować. Mimo to wydaje mi się, że podszedł do tematu dość profesjonalnie: dotarł do różnych stron konfliktu na linii Vikerness – Euro, do policyjnych raportów, rozmawiał z rodzinami. To że kiedyś napierdalał w bębny w Bathory akurat do rzeczy nie ma nic. No ale napierdalał.
Na film wyleje sie masa krytyki- ból dupy będzie miał przede wszystkim Vikerness, który jeszcze przed oficjalną premierą drwił sobie z tego, że rolę Euro gra Rory Culkin- troszkę eksperymentujący z dragami, którym Oysten był przeciwny, a jego samego aktor o żydowskim nazwisku Cohen. Zresztą postać Varga to chyba największa beka w tym filmie- początkowo nieszkodliwy grubcio, potem ociekający megalomanią pretendent do tronu. Na YT pełno jest filmików w których przedstawia swoją wersję wydarzeń, i ni chuja nie ma nic o tym, że tuż przed ostatecznym ciosem pił sobie kakao (śmiech). Świetnie pokazana rola Deada, wiele prawdziwych motywów z jego życia jak ukrzyżowana mysz, martwe ptaki, koty, okaleczenia i samobójstwo. W sumie to Dead o nic bólu dupy mieć nie powinien… Ogólne wrażenie jest też takie, że w dużej mierze wszystkim wtedy chodziło o stworzenie pewnej POZY. Każdy chciał być ekstremalny, groźny, zły, a że mówimy o, wtedy, niespełna 20-latkach, to siłą rzeczy wiele z tego, co się wydarzyło było właśnie pozą, a oni sami okazywali się pozerami. No może poza Deadem.
Na pewno każdy, kto osobiście był zaangażowany w tamte wydarzenia będzie miał swoją wersję tej historii, która po latach owiana jest wieloma niedomówieniami, i jak ta ryba po złowieniu rośnie w miarę opowiadania o niej.
Vikerness na swoim video blogu zadeklarował, że nie zamierza tego filmu oglądać i wszystkich też do tego zachęca. Czy cokolwiek może być lepszą reklamą?
Przemysław Popiołek