Recenzja: Deception – Inferno
2011, Deathrune Records
Mielecka maszyna do zabijania nie ma niestety szczęścia do fonograficznej dokumentacji swoich nuklearnych eksplozji. Kolejna zmiana wydawcy spowodowała, że materiał nagrany na przełomie 2009 i 2010 roku dopiero teraz może trafić w ręce maniaków żądnych brutalnych okaleczeń. Normalnie wzruszyłbym ramionami, bo seriale telewizyjne nauczyły mnie, że życie ogólnie jest niesprawiedliwe i trzeba się do tego przyzwyczaić, ale w przypadku “Inferno” nie sposób pogodzić się z bezdusznością tzw. rynku. Świetny, moim zdaniem, materiał przez splot wielu, niezawinionych przez grupę, wydarzeń może nie osiągnąć takiego sukcesu, na jaki zasługuje. Mimo rotacji kadrowych i całego zamieszania z poszukiwaniem odpowiedniej wytwórni, muzyka Deception nigdy nie przestała reprezentować bardzo wysokiego poziomu. Kiedyś mówiło się, że światowego, ale mam wrażenie, że dzisiaj to określenie nie ma większego sensu, bo wystarczy kilka tytułów i wnioski nasuwają się same. Solidności śmierćmetalowego rzemiosła polskie kapele nieraz mogłyby uczyć zamorskich cwaniaków.
“Inferno” też jest właśnie takim dopracowanym w perfekcyjny sposób manifestem wściekłości i muzycznej brutalności. Podstawą jest oczywiście granie na modłę amerykańską, ale dzisiejsze Deception serwuje również jadowity chaos, którego nie powstydziłoby się np. Impiety. Docierając do jądra i czystego sensu brutalności w muzyce, mielecka załoga zaciera granice pomiędzy gatunkami. Jest czerń i jest agresja, jest ciężar i jest bluźnierstwo. Tak właśnie wyglądał metal śmierci u zarania swoich dziejów. Bez zbędnych kalkulacji i bez bezmyślnego okładania bębnów Deception nagrało kolejny dowód na istnienie kanonicznych praw takiego grania. Nie wierzcie chłopakom w dresach i trampkach, którzy bełkoczą o rzekomym grobowym posmaku swoich wypocin. Śmierć metal ma wyglądać i ranić tak, jak każdy utwór z tej płyty. Tytułowy, miarowy jak kondukt pogrzebowy “Inferno” ma więcej trupiego jadu, niż ostatnie płyty Cannibal Corpse, Deicide i Morbid Angel razem wzięte. Taka jest prawda, a smuci jedynie to, że nikt się do tego nie przyzna. Prawdziwie mordercza muzyka jest codziennie ośmieszana przez zlepek dźwięków niegodnych jej nazwy. Na szczęście “Inferno” daje nadzieję, że metal śmierci to nie wyświechtany slogan czy szokowanie małolatów. Ta muzyka ma brzmieć i cuchnąć rozkładem. Ma budzić obrzydzenie starych pryków i przerażenie u mięczaków. Nie może liczyć na poklask, powodzenie u dziewcząt, pieniądze i akceptację. Ostatni album Deception taki właśnie jest, ale grupa w pojedynkę nie uratuje ekstremalnego metalu przed zsypem dziejowym. Wspierając takie kapele dajecie dowód, że nie kupujecie płyt dla okładek.
Ocena: 8/10
Autor: Mr. Useless