Recenzja: Corruption – Devil’s Share
2014, Metal Mind Productions
Piotr ?Anioł? Wącisz to powinien od Obamy otrzymać honorowe obywatelstwo USA za propagowanie jankeskich dźwięków nad Wisłą. Nawet nie tyle za propagowanie, co za upór i konsekwencję w ich tworzeniu oraz upowszechnianiu pod szyldem Corruption. A wydawać się mogło, że poprzedni album Bourbon River Bank to może być podzwonne jak idzie o dyskografię piewców wysokoprocentowych alkoholi w kolorze bursztynu. Rewolucja kadrowa okazała się jednak udaną personalną metamorfozą, która nie tylko otwiera nowy rozdział kapeli, ale również pokazuje jej odmłodzone, odświeżone, a nawet lekko odmienione oblicze. Wydawało się, że po Rufusie nie ma życia jak idzie o wokal w Corruption. Otóż jest. Jest po prostu inaczej, ale nadal rasowo. Nie idzie pomylić Corruption z kimś innym na krajowym podwórku. Też tęsknię za Rufusem, ale wyrwy dużej po nim na Devil’s Share na wokalach nie odczuwam. Zaistniała nowa sytuacja i trzeba ją zaakceptować, a o tyle to łatwiejsze, że Daniel i Piotrek z trudnego zadania wyszli obronną ręką. Ciekawe jak będzie z tym na koncertach? Nową dynamikę i wartość dodaną czuć jak idzie o bębny. Tyły nowy Corruption ma ogarnięte prawidłowo a Bartek, w porównaniu do Melona, w znacznie większym stopniu wykorzystuje możliwości jakie daje instrument. Gra Grabaża jest mocniej akcentowana i pełniejsza, gęstsza, z większym animuszem. Stylistycznie Corruption oczywiście nie dokonał wolty, nadal dzierżąc mocno i wysoko stoner rockową pochodnię. Powprowadzał trochę nowych elementów. Nieco chętniej niż dotychczas sięga po klasycznego hardrocka, wręcz rock’n’rolla. Dużo korzysta z melodii, także jak idzie o sola i ścieżki wokalne (przebojowy, predestynowany do rozgłośni radiowych Hang’N’Over albo Grime Whorehouse). Z drugiej strony ? modelowy, rwący stoner (klasyczny dla Corruption This is the Day) z odwołaniami do ojców gatunku (kyussowy Inspire). Jest też niemała szczypta (stoner boner?) bluesa, akcentowana w Tresspasstellers oraz Traveller Blues,w tym drugim z gościnnym udziałem harmonijki Sławomira Wierzcholskiego. Intrygująco wypada zamykający płytę, prawie 9-minutowy, psychodeliczny lot w postaci Moment of Truth. Zdecydowany muzyczny kontrapunkt dla otwierającego album, hitowego Hang’N’Over.
Witalność i energetyczny kop jaki funduje nowy Corruption są mocno odczuwalne. Mimo roszad personalnych i coraz mocniej zgłaszanych aspiracji przez stonerową młodzież w grze o tron, pozycja krajowego króla piaszczystych dźwięków niezagrożona. Anioł z diablą pasją nad trzymaniem przy życiu pustynnego żaru i Corruption czuwa, dlatego do abdykacji pewnie jeszcze daleko.
Ocena: 8/10
Autor: Sławek Łużny