Recenzja: Black Tusk – Tend No Wounds
2013, Relapse
Pewnie każdy Polak na widok nazwy zespołu uśmiecha się pod nosem. Czarny Tusk? Przecież on jest rudy. Wie to każdy czekający na drugą Irlandię, a dostaje kolejne kopy w dupę i wspaniałe perspektywy na przyszłość. No dobra, ale bez jaj, bo BLACK TUS nie zajmuje się polityką, tylko gra muzykę. Nagrał już 3 płyty, kilka splitów, a teraz atakuje nowym mCD.
Owo mCD przynosi 22 minuty pełnego energii, dynamicznego i hiciarskiego sludge metalu. Ot, takie bardziej luzackie HIGH ON FIRE. Do jednego z numerów zrobili nawet uroczy teledysk, na którym wydziergani po szyje członkowie zespołu biegają sobie w koszulkach VENOM, MOTORHEAD i BLACK SABBATH. Czy taka ekipa może grać jakieś gówno? W Polsce pewnie by nie wyszło, ale BLACK TUSK są z USA, a co, jak co, oni taką muzykę grać potrafią. Dostajemy więc 6 zawodowo brzmiących, posiadających zajebisty groove numerów, w których od szufladek ważniejsze jest kopanie po zadzie organiczną, czadową muzyką. Zapamiętaj więc tę mądrość, mój drogi kolego ? gdy rudy Tusk cię wkurwia, zmień go na Czarnego!
Ocena: 7,5/10
Autor: Maciej Malinowski