Musick Magazine

Metal Magazine

Recenzja: Lantern – Below

2013, Dark Descent Records

The release of the fume of the coffins
Ave Satan!
The release of the faceless of the deep
Ave Satan!
The gods which dwell within my church
Ave Satan!
The chaos in order emerged
Ave Satan!
Ave Satan!
Ave Satan!
Ave Satan…

Nie ma mowy. Nie przyjmuję do wiadomości wygłaszanych tu i ówdzie opinii, że nie sposób już wskrzesić mitycznego, prawdziwego ducha death metalu z czasów, gdy podpalał on muzyczny świat. Że już tylko stara gwardia potrafi, że młodzi są za młodzi na Heroda, że “ten” klimat minął bezpowrotnie. Nic bardziej mylnego. Wystarczy najpierw sprawdzić, na jakich mieliznach ugrzęźli nawet najbardziej zasłużeni dla sceny muzycy (sztandarowym tego przykładem niech będzie GRAND SUPREME BLOOD COURT), a potem zerknąć dla odmiany, co dzieje się w Finlandii. Ta tylko w tym roku dała nam przecież pełnowymiarowe debiuty VORUM i KRYPTS, a kilka miesięcy wcześniej – MAVETH. Teraz jednak czas na prawdziwą perełkę – “Below” pochodzącego z Kuopio duetu, ukrywającego się pod enigmatycznym szyldem LANTERN.

Trudno bynajmniej powiedzieć, żeby latarnia ta potrafiła mocno rozświetlić ciemności. Ale też nie to jest celem Cruciatusa (wszystkie instrumenty) i Necrophilosa (wokal). Oni drogę do swojego świata wskazują czarnym jak smoła, gęstym, dusznym i mrocznym jak diabli death metalem. Urzeka tu przede wszystkim, a jakże, klimat. Z jednej strony wprost odwołujący się do klasyków gatunku, od POSSESSED, przez fińskie legendy pokroju DEMILICH, CONVULSE, a nawet ABHORRENCE, po wczesne, death metalowe nagrania TIAMAT (maniera wokalisty jest momentami wręcz uderzająco podobna do Edlundowej), MORBID ANGEL i ENTOMBED, z drugiej – po prostu wciągający jak pełne trupów bagno. Brzmi ta płyta dokładnie tak, jakby nagrywana była dwadzieścia z okładem lat temu. Pal licho bębny dudniące, jakby zarejestrowane były w kiblu, pal licho inne niedostatki produkcyjne, tu wszystko, jestem przekonany, nagrane zostało w ten sposób z pełną premedytacją.

Bo i przecież nie o technikę tu chodzi, a wspomnianego ducha, nieboskie natchnienie, diabelski manifest dwóch nawiedzonych szaleńców. Utwory takie, jak “Rites of Descent”, “Manifesting Shambolic Aura” i “Demons In My Room” nie pozostawiają cienia złudzeń co do tego, że Finom klimat dziewiczych dla death metalu lat udało się uchwycić znakomicie. A przy tym dołożyć do sprawdzonej formuły własny pierwiastek, pozwalający na stworzenie jeśli nie czegoś oryginalnego, nowatorskiego, to na pewno dość charakterystycznego, co pozwoli na odróżnienie LANTERN od setek innych zespołów, czerpiących – zazwyczaj ślepo – wzorce z podobnych źródeł. Dla mnie zresztą “Below” to obecnie jeden z najmocniejszych kandydatów do tytułu albumu roku. Słucham z pozycji kolan i nie mogę przestać. Co, notabene, staje się znakiem firmowym Dark Descent Records.

Ocena: 9/10
Autor: Paweł Palica

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *