Wywiad: Trauma – zawsze musi iść jakaś nowa fala
Lata doświadczeń pokazują, że pracując w lekkim ciśnieniu i niewielkim stresie, dosłownie czuje się jak ryba w wodzie, gdyż w takich momentach wrastam w komponowany materiał i czuję go całym sobą. Uwielbiam ten stan bo jestem wówczas konkretnie nakręcony co powoduje wręcz eksplozję kreatywności. W takich momentach powstają najlepsze numery Trauma.
Mister, Karma Obscura już parę miesięcy hula po ?rynku?. Nabrałeś dystansu do płyty? Gdybyś dzisiaj ją rejestrował ? pozmieniałbyś to i owo czy wszystko zostaje jak jest?
Człowiek gdyby miał sposobność to niewątpliwie zmieniałby swoje kawałki nieustannie, aż do usranej śmierci. Taka to już nasza upierdliwa ludzka natura. Moja osoba nie stanowi tu żadnego wyjątku, gdyż mam takie same ciągoty w tym kierunku jak inni. Przyznaje się bez łamania na krośnie, że należę do klanu wiecznych uleprzatorów ha,ha!!!. Cóż począć, podlegamy ciągłemu rozwojowi, pewnej przemianie, która zachodzi w nas każdego dnia pod wpływem kolejnych bombardujących nasza psychikę bodźców. Zmieniamy poglądy, sposób postrzegania otaczającego nas świata a to wszystko ma to niebagatelny wpływ, również na wszelkie objawy naszej kreacji. Twórczość Traumy w związku z tym ewoluuje razem z nami, stanowiąc niejako odzwierciedlenie emocji i wszelakich doznań, które w nas zachodzą w danym momencie życia. Na szczęście jako zespół pracujemy pod pręgierzem goniących nas terminów. Znamy wcześniej datę rozpoczęcia sesji nagraniowej i wstępnie datę premiery każdej kolejnej płyty. Wbrew pozorom cenię i toleruję taki bicz czasowy nad głową, gdyż działa on zawsze na mnie niezwykle mobilizująco. Musimy wyrobić się z komponowaniem nowych songów do jakiegoś konkretnego dnia i niema, że boli. Na szczęście przychodzi taki czas kiedy zapada przysłowiowa klamka i to co stworzyłeś staje się historią. Kiedy trzymasz w reku gotowa płytę, poza radością i spełnieniem człowiek odczuwa również zamkniecie kolejnego etapu a w związku z tym przychodzi również świadomość, że nic nie można już cofnąć i poprawić w tym konkretnym materiale. Z drugiej strony rozpoczyna się kolejny rozdział, kiedy realizujesz nowe pomysły i podejmujesz w związku z tym również nowe wyzwania. Zaczynasz wszystko niejako od początku, jednak bogatszy o doświadczenie, które jest światłem przysłowiowej latarki w ciemnościach. Nowe wyzwania i nowe muzyczne wizje zawsze mnie niezwykle ekscytują i stymulują do działania. Zapisywanie białych kart nowymi emocjami, komponowanie nowych riffów, melodii czy składanie aranżacji niezwykle inspiruje i daje spełnienie chyba każdemu twórcy.
Dla mnie muzyka Traumy ma niesamowitą sentymentalną wartość. Jestem dumny z wszystkiego co w życiu stworzyłem i nagrałem, nie tylko pod szyldem Trauma ale tez przez dziesięć lat funkcjonowania Lafayn. Obecnie ciekawym doświadczeniem i sporym wyzwaniem jest dla mnie drugi band Over Mars z którym bardzo często odbywamy próby i tworzymy sporo ciekawej muzy. To również jest dla mnie bardzo ważne przedsięwzięcie i stanowi odskocznie od Traumy.
Moje wszystkie wydawnictwa są jak rodzinny album ze zdjęciami w którym tkwi niesamowity emocjonalny ładunek. Człowiek pamięta nie tylko sesje nagraniowe, daty premier i ludzi z którymi pracował ale przede wszystkim to kim był, jak dojrzewał i zmieniał się przez te wszystkie lata. Wiele prywatnych, wręcz osobistych doznań zapisaliśmy wraz z nagraniem każdej płyty. Dlatego mimo upływających lat nigdy nie będę w stanie obiektywnie odnosić się do naszych wydawnictw a tym bardziej oceniać ich muzycznej zawartości. Własnej muzyki słucham niezmiernie rzadko, ale niemal zawsze z ogromnym wzruszeniem i dumą.
Komponując nowy materiał odczuwasz jeszcze jakąś własną wewnętrzną presję i ciśnienie czy te ponad 20 lat doświadczenia zabiło już w tobie takie odczucia?
Jest rodzaj presji która tak jak już powiedziałem niesamowicie stymuluje moją wyobraźnie. Ona stanowi wręcz klucz do pełni kreatywności, mobilizując umysł do większej koncentracji dzięki czemu staje się bardziej wydajny i treściwy. Lata doświadczeń pokazują, że pracując w lekkim ciśnieniu i niewielkim stresie, dosłownie czuje się jak ryba w wodzie, gdyż w takich momentach wrastam w komponowany materiał i czuje go całym sobą. Uwielbiam ten stan bo jestem wówczas konkretnie nakręcony co powoduje wręcz eksplozję kreatywności. W takich momentach powstają najlepsze numery Trauma. Gram na gitarze już trzecią dekadę i pewnie dziś po tych wszystkich latach mam zupełnie inne spojrzenie na wiele spraw w tym również na muzykę ale z drugiej strony wciąż odczuwam pasje i podobne emocje jak na początku mojej muzycznej drogi. Żeby dobrze grac musisz czuć treść emocji, które masz do przekazania. Sama technika i sprawność w posługiwaniu się instrumentem to nie wszystko a nawet zdecydowanie za mało żeby tworzyć dobra muzykę. Zadaniem każdego wytrawnego instrumentalisty i kompozytora jest wpływanie na emocje słuchacza, powodowanie, łez, nostalgii, potęgowanie smutku a nawet śmiechu czy euforii, nieważne może to za duże słowo ale nawet hipnotyzowanie go w jakimś stopniu.
Mały szum medialny towarzyszył premierze albumu. Niewiele recenzji, niewiele wywiadów. Coś przespałem czy twoje odczucia są podobne?
Niestety moje odczucia są podobne. Byliśmy już w naszej historii fatalnie promowani niejednokrotnie, ale brak choćby elementarnej promocji zdarza się Traumie po raz pierwszy o ile mnie pamięć nie myli. Nie zamierzam obrabiać nikomu dupy bo czasy są ciężkie i nietrudno o wywrotkę, ale w takim razie nie pojmuje wydanych przez wytwórnie pieniędzy na produkcje ?Karma Obscura?. Uwierz mi, że sesja była naprawdę droga i w tym kontekście to jakiś absurd. Włożyliśmy w ten album mnóstwo pracy i zaangażowania i teraz również wypruwamy flaki by ją chociaż trochę promować ale nie mamy żadnego wsparcia od strony wydawcy więc nie jest lekko. Witching Hour prod wydała płytę która nie jest w żaden sposób zainteresowana. Po co? Nie rozumiem tego i nie ukrywam, że jest mi z tego powodu cholernie przykro
Materiał mieliście zarejestrowany już w 2011r., premiera miała miejsce w połowie 2013r. Nie to, że chcę kadzić, ale Trauma to jedna z bardziej zasłużonych polskich kapel i sytuacja, że jej nowy album wydawca wypuszcza dopiero z taką dużą brodą jest kuriozalny. Taka obsuwa mocno pokomplikowała wasze plany? Próbowaliście jakoś wpłynąć na Witching Hour by przyspieszyć premierę? Był tu jakiś ruch?
Jestem zażenowany całą ta sytuacją. Muzyka jest moim całym życiem i poświęcam się jej od prawie 30 lat. Chciałbym mówić o rzeczach pozytywnych, o realnym przyjęciu tego krążka przez media i fanów. To jakaś masakra bo zajmujemy się rozpatrywaniem jak śmierdzi gówno na którym siedzimy zamiast mówić o wadach i zaletach samej muzyki jaka znalazła się na najnowszym krążku Traumy. To smutne ale nie w moim stylu jest użalanie się nad sobą i gdybanie, wiec na tym koniec biadolenia. Oczywiście, że próbowaliśmy wywierać naciski na Whiching Hour prod. ale nie chce teraz tego nadmiernie roztrząsać bo to czasu nie cofnie.
Czy czas między rejestracją Karma a jej opóźnionym wydaniem wykorzystywaliście na komponowanie nowego materiału? Macie już coś w zanadrzu, jakieś plany odnośnie następcy?
Mam na szczęście komfort, że nikt mnie jako kompozytora muzyki Traumy nie ponagla do wydania szybko kolejnej płyty. Te wszystkie problemy z wydaniem ? Karma Obscura? odcisnęły swoje piętno na nas wszystkich. Nie chciałem tych wszystkich frustracji niewłaściwie wykorzystać w naszych kolejnych utworach. Czułem, że musze w jakiś sposób odreagować, odpocząć, spróbować czegoś innego, na swój sposób nowego, co znowu spowoduje chęć grania i komponowania muzyki dla Traumy. Zapragnąłem pewnej odmiany i zmierzenia się z inna muzyczna materia, na gruncie innej stylistycznie muzyki niż death metal. To był jedyny sposób by odpocząć od problemów Traumy i wszystkiego wokół zespołu. Z moimi starymi ziomkami ponad rok temu stworzyliśmy nowy zespół o którym już wspominałem. Tworzymy muzę w klimatach Down, Black Sabath, Queens of the stone age, Crowbar czy Kyuss z domieszka nowych współczesnych rzeczy. Tak na prawdę ciężko mi zaszufladkować muzycznie ten projekt bo wciąż pracujemy nad premierowym materiałem i wciąż się on zmienia. Jeśli chodzi o Traumę od 2011 roku nie napisałem żadnego nowego numeru a wiec w zanadrzu nie mamy nic. Najgorszy czas jest już jednak za nami i powoli przymierzam się by spróbować napisać cos nowego. Energia jaka krążyła wokół ostatniej płyty była zbyt toksyczna by na niej opierać nowe numery ale niedługo zabiorę się do roboty. Na szczęście nikt nas nie goni a praca na akord nie jest w moim stylu.
Na Karma Obscura wychwyciłem kilka ciekawych, lekko innowacyjnych jak na Traumę patentów. Wskazałbym poszatkowany rytmicznie, frapujący The Edge Of Depravity bądź niepokojące Renegade, w sferze punktującej rytmiki i ogólnego klimatu budzący momentami skojarzenia z Immolation. Fajnie też sobie igracie tu i ówdzie z melodią (druga połówka Spireal Of Extinnction). Na stare lata idzie nowe w Trauma?
Bezapelacyjnie jesteśmy zespołem death metalowym, ale nie zamierzamy deptać po własnych piętach i ślepo podążać po mocno udeptanym gruncie. Takie tendencje zawsze powodują pewną przewidywalność i mogą powodować znużenie wśród słuchaczy. Nie boimy się nowych wyzwań ale mimo wielu innowacji w naszej muzyce słuchacz niema wątpliwości w jakiej stajni jest nasze miejsce. Kocham muzykę ekstremalna i bardzo mnie ona fascynuje od tak wielu lat jak gram na gitarze. Nie nazwałbym jednak siebie maniakiem, którego inspiruje tylko taka forma muzyczna i że tylko brutalny metal jest w kręgu moich muzycznych fascynacji i zainteresowań twórczych. Niemal w każdym gatunku potrafię znaleźć cos dla siebie i zainspirować się na pozór nie pasującą do Traumy stylistyką. Dla mnie muzyka jest ściśle związana z emocjami i jeśli jest dobra to musi w jakikolwiek sposób oddziaływać na słuchacza. Kluczem do wszystkiego jest melodia, nie słodkie pierdzenie a rodzaj muzycznego kodu który sprawia, że dźwięki które tworzysz maja głęboki sens. Dla mnie melodia jest kwintesencja muzyki i zawsze przemycałem jej spore zasoby choćby w moich partiach solowych a nawet w riffach gitar rytmicznych. Czy idzie nowe? Zawsze musi iść jakaś nowa fala, która da Ci power i wpłynie na różnorodność pomysłów. Mam nadzieje, że zachowamy ta otwartość a może nawet rozszerzymy jej wpływy. Tylko w taki sposób możesz kreować coś nowego, ambitnego i interesującego.
Brzmienie Karma Obscura jest nieco ?czystsze? niż w przypadku Archetype of Chaos, ciut mocniej wyszlifowane ale za to bardziej jadowite. Był plan na takie korekty w kwestii brzmienia czy wyszło naturalnym trybem?
Generalnie podczas rejestracji śladów wykreowaliśmy w naturalny sposób fajną podstawę brzmieniową do miksu. Postawiłem znowu na klasyczne lampowe brzmienie gitar. Wiedziałem od samego początku, że chce użyć tylko jednego konkretnego wzmacniacza i ta koncepcja zaraziłem braci Wiesławskich, którym ten pomysł się również spodobał. Gitary bez żadnych domieszek nagrywałem na mojej głowie Mesa Boogie na której od lat gram koncerty Traumy i wyszło fantastycznie. Moja babuleńka bryka jeszcze niczym młoda siksa, taki drzemie w niej temperament i moc, że zadziwiłaby niejednego chińskiego młodzieńca, dobrej marki. Ten wzmacniacz to bardzo stara ale wyśmienicie skuteczna konstrukcja. Wyśmienicie wyszedł też bas i bębny z czym zdarzało się w przeszłości sporo kombinowania. Nie było tym razem żadnych problemów i zwrotów w sesji w kwestii brzmienia poszczególnych instrumentów i dzięki temu ? Karma Obscura? brzmi bardzo spójnie i rasowo. Wszystko układało się w jakiejś niebywałej harmonii w przeciwieństwie do produkcji kilku wcześniejszych albumów z którymi wojowaliśmy niczym zastęp zuchów, buszujący bez kompasu w dzikim i ciemnym lesie. Zawsze jednak efekt jaki uzyskujemy w Hertz studio nas ostatecznie zadowala mimo, ze czasem wymagało to ekwilibrystycznych wygibasów niczym pod dachem cyrku ?Korona? ha,ha.
Nie mam nic przeciwko waszemu brzmieniu, uważam że podobnie jak np. w przypadku Squash Bowels, Hertz to dla was naturalny matecznik i efekty są bardzo dobre, ale nie kusi (nie kusiło) cię żeby dla samego nowego doświadczenia, zarejestrować jakiś materiał gdzieś indziej niż u braci Wiesławskich?
Może to faktycznie trochę dziwnie wygląda, ze od kilkunastu lat pracujemy niezmiennie w tym samym studio. Z drugiej jednak strony to samo to ono jest tylko z nazwy bo za każdym razem pracujemy w nieco innych , znacznie lepszych warunkach i ma to ogromny wpływ na produkcje naszych płyt. Żaden krążek Traumy nie jest w stylu innego a w związku z tym po co mamy szukać innego miejsca. Oczywiście taka sytuacja może mieć miejsce w każdej chwili bo Hertz staje się powoli ekskluzywnym miejscem do nagrywania. Kosztuje niemałe pieniądze i nikt nie da gwarancji, że zawsze będzie nas stać aby pracować z braćmi Wiesławskimi w ich białostockim studio. Cenimy sobie w tym studio nie tylko warunki pracy i doskonałą nić porozumienia z realizatorami ale również specyficzny klimat który podczas sesji niweluje stres i poprawia samopoczucie. Nie wiem co przyniesie przyszłość i czy budżety na kolejne wydawnictwa Trauma pozwolą na prace w Hertz studio ale jeśli będzie to możliwe to na pewno skorzystamy z ich usług.
Sztuki które zagraliście z Nile były satysfakcjonujące? Jakieś konkretnie zarysowane plany koncertowe na najbliższą przyszłość macie? Tak się składa że niedawno Armagedon też zaatakował z nową płytą. Takie weekendowe choćby ArmaTrauma Tour ? brzmiałoby pysznie …
Zawsze miło jest grac koncerty z dobrymi zespołami, gdyż pojawia się wówczas sposobność by się czegoś nowego nauczyć mimo, że stare wygi z nas już i z niejednego pieca chleb się jadało przez te wszystkie lata. Trzeba mieć zawsze jak to mówią otwarte oczy by się rozwijać. Zawsze znajdzie się ktoś kto będzie w stanie Cię zadziwić i w jakimś stopniu zaskoczyć ale to jest właśnie piękne w muzykowaniu. NILE to rasowy band i miło było na nich popatrzeć w akcji tym bardziej, że wszyscy lubimy muzykę tego bandu. Koncerty z amerykanami wyszły przyzwoicie z naszej strony, wiec jesteśmy z nich zadowoleni. Aktualnie koncertujemy w ramach ? ?Karma Obscura Winter tour?. Jest to seria weekendowych koncertów, które zagramy tej zimy. Zagralismy własnie w pierwszym rzucie trzy koncerty. Zawitaliśmy w miniony weekend do Warszawy, Chorzowa i Gostynina a po nowym roku zagramy na pewno w Poznaniu, Lublinie, Zamościu, Rzeszowie i najprawdopodobniej do wiosny zaliczymy również Żagań, Trójmiasto, Szczytno może Szczecin, Olsztyn, Kraków, Elbląg, Szczecin, Bydgoszcz kilka innych miast. Na brak propozycji narzekać nie możemy ale i tak sami staramy się bukować niektóre gigi. Pokażemy się być może na koncertach u boku kolejnej dużej formacji ale nie będę mówił o szczegółach gdyż nie mamy jeszcze potwierdzeń, wiec nie chce zapeszać.
Tak, wiem, nasi starzy znajomi z Armagedon wydali nowy album ale za często nie mogą grac koncertów, wiec ciężko będzie wspólnie pograć jakieś sztuki. Poza tym nie wiem jakie chłopaki maja plany koncertowe. Przed 20 laty grywaliśmy wspólnie często i regularnie i to były fantastyczne czasy. Zawsze jednak jesteśmy otwarci na propozycje, więc jeśli ktoś zaproponuje nam wspólne granie to z miłą chęcią pójdziemy w bój ramie w ramie.
Na moment trochę niewyszukanej socjologii z mojej strony z prośbą o twój komentarz. Od dłuższego czasu śledzę ścieżkę Traumy, to w jaki sposób muzycznie prowadzisz swój zespół, twoje wypowiedzi dla mediów. Nigdy nie zauważyłem abyś lał żółć na to, że Trauma nie cieszy się takim zainteresowaniem na jakie zasługuje, że nie odniosła wymiernego sukcesu, nie zdyskontowała go. Szanuję to bardzo, ale ja tej sytuacji ze zdecydowanie zbyt niskim statusem Traumy nie ogarniam. Masz jakąś autorską konkretną diagnozę takiego stanu rzeczy? Z czego to wynika? Zły los? Popełnione błędy albo jakieś zaniechania? Brak managementu? Inne?
Po pierwsze nie traktuję mojego muzykowania w kontekście lekkoatletycznej dyscypliny. Nie gonie za nikim i nie zamierzam też z nikim wygrywać, czy udowadniać czegokolwiek światu. Dopóki otwieram futerał z uśmiechem na twarzy i wyciągam swój ukochany instrument, gram próby, koncerty, komponuje muzykę i wciąż realizuje wydawnictwa Traumy czy innych moich zespołów czuje się naprawdę spełnionym muzycznie człowiekiem i niczego więcej mi nie trzeba. Jeśli natomiast patrzymy na rozwój kariery mojego zespołu to faktycznie nie wygląda to beznadziejnie . Dlaczego tak się dzieje? Najprościej byłoby obarczyć winą wszystkich wkoło tylko nie siebie, a prawda jest taka, że w głównej mierze jesteśmy sami odpowiedzialni za taki stan rzeczy. Z drugiej strony zdajemy sobie doskonale sprawę jakich wyrzeczeń i poświęceń wymaga walka o coraz lepszą pozycję na świtowych salonach, układów etc. Trochę to przypomina mityng lekkoatletyczny i rozpychanie się łokciami w autobusie komunikacji miejskiej w święto Wszystkich Świętych. My chyba już za starzy jesteśmy na takie akcje i niema w nas chęci by w tym uczestniczyć. Dziś poza tym część z nas ma ustabilizowaną życiowo-zawodową sytuacje i nie specjalnie chcieliby to rzucać z dnia na dzień by żyć jak cygan na walizkach.
Cele które, oprócz utrzymania dobrej żywotności kapeli, chciałbyś jeszcze zrealizować.
Nie chcę zabrzmieć jak radziecki generał na odprawie przed ostateczną bitwą. Chcemy grać koncerty gdzie tylko się da i gdzie zechcą nas ludziska zapraszać. Lubimy te nasze wyjazdy, koncerty i spotkania z fanami, atmosferę jaka panuje między nami na tych wyjazdach. Czujemy luz jak małolaty na gigancie i to jest piękne. Zamierzamy oczywiście zrealizować niejedno wydawnictwo Traumy w przyszłości i to jest nasz główmy cel. Muzykowanie w Traumie to pasja, zabawa , rodzaj bezpiecznego lądu gdzie ładujemy swoje akumulatory. Nie puszymy się na gwiazdy rocka bo to nie w naszym stylu a ponad to jesteśmy już na to odrobinę za starzy. Bezwzględna pogoń za sukcesami i pięcie się po szczeblach kariery to nie nasza droga i nie nasz cel. Może to banalne ale dla nas wszystkich muzyka jest wciąż najważniejsza, jej tworzenie to priorytet i nadrzędny cel działalności Traumy. Nie odczuwamy depresji w związku z tymi wszystkimi problemami, które dotyczą spraw związanych z ? Karma Obscura? czy wszystkimi innymi we wcześniejszych latach. Jest jak jest i skoro nie masz wpływu na pewne sprawy to tryskanie jadem i bicie po próżnicy piany jest zbyteczne a nawet szkodliwe. Ta żółć mogłaby się rozlać za daleko i zaszkodzić nam samym, zniechęcając do kontynuowania działalności Traumy. Trzeba się odpowiednio zdystansować do tego wszystkiego i co najważniejsze mieć dużo pokory, by cieszyć się tym co mamy. Życie jest zbyt krótkie żeby przejmować się wszystkim w koło i marnować cenną energię na jątrzenie i wojowanie z wiatrakami. Jednego błędnego rycerza świat już widział, wiec chyba wystarczy.
Chciałbym cię jeszcze prosić o opinię na temat obecnego metalowego podziemia w Polsce w stosunku do tego co miało miejsce we wczesnych latach 90. Zostawiamy na boku sprawy związane z internetem, cyfryzacją muzyki, jej nieograniczoną powszechnością i dostępnością, fb, bandcampy, etc. Czy czynnie uczestnicząc w życiu undergroundu i grając koncerty zauważasz jakieś zmiany w np. relacjach międzyludzkich, reakcjach publiki, mentalności fanów, sposobie podejścia do muzyki, itp. Jak to oceniasz w odniesieniu do lat poprzednich? Myślisz, że młodzi fani metalu mogą sobie choćby w mikrym stopniu np. wyobrazić realia opisywane w Jaskini hałasu tandemu Lis-Godlewski?
Skoro dzisiejszych manix i obecną scenę ukształtowały te wszystkie wspomniane przez Ciebie atrybuty cywilizacyjnego postępu, to ocenianie i porównywanie jej kondycji i charakteru do sceny sprzed dwóch dekad jest absurdem. To właśnie dzięki Internetowi, cyfryzacji etc. underground zmienił swój charakter. Ten proces był nieunikniony, gdyż pojawienie się Internetu momentalnie wpłynęło i zmieniło niemal każdą gałąź naszego życia. Zmienił się cały świat wokół nas i to w przeciągu zaledwie kilkunastu lat.. Dzisiejsi fani nie maja zielonego pojęcia jak to było te dwie dekady wstecz i trudno im się dziwić. Żyją w diametralnie innych warunkach i może trochę zbyt cieplarnianych ale to obrębmy temat. Kiedy zaczynałem przygodę z muzykowaniem w połowie lat 80tych nie było tak na prawdę nawet płyt w sklepach, dobrego sprzętu, możliwości nagrywania w studio, wiec jeśli chciałeś posłuchać metalu siła rzeczy trzeba było wziąć dupę w troki i przyjść na koncert. Wówczas nie trzeba było gwiazd żeby wypełnić po brzegi sale koncertowe bo i tak ludziska chętnie przychodzili na koncerty. Dzisiejsze podziemie ma się dobrze tylko przebicie się przez tak ogromną ilość konkurencyjnych propozycji wymaga już niestety marketingu i tu podziemie się już kończy. Dziś są zupełnie inne możliwości inne realia ale nie będę się rozwijał, bo to temat rzeka.
Te wszystkie trendy przetaczające się obecnie przez ogólnie pojętą scenę metalową: vintage, doom/stoner/sludge, modę z jednej strony na oldschool death a z drugiej neotrash ? śledzisz to na bieżąco? Robi to na tobie wrażenie czy masz katalog wybranych, sprawdzonych kapel które cię muzycznie zajmują i które wspierasz?
Tak, interesuje się muzyką i obserwuje na bieżąco ruchy wojsk na pierwszej linii frontu. Może nie zajmuje mnie to jakoś tak wybitnie, ale generalnie jestem zorientowany co aktualnie w trawie piszczy nie tylko na scenie podziemnej ale też w oficjalnym obiegu. Przyznam, że nie wszystko mnie zachwyca, ale zawsze staram się wyłuskać jakieś pojedyncze zespoły, które przykują moja uwagę na tyle, że sięgam po cały album a nawet w niektórych przypadkach kompletny dorobek danego artysty. Nie jestem typem oldboja zacietrzewionego w getcie jednej stylistyki muzycznej, zamkniętego kompletnie na nowe wpływy i to wyłącznie dla zasady. Jestem muzykiem i otwartość na różne gatunki jest dla mnie czymś naturalnym i daje mi szerszy punkt widzenia na własną twórczość. Bez tej cechy kompozytor jest niczym ryba bez wody.
Nie oszukujmy się, w muzyce powiedziane zostało już niemal wszystko, wiec w obecnym czasie wymyślenie rewolucyjnych rzeczy jest prawie niemożliwe. Muzyczny biznes kręci się wokół gatunków, które dobrze znamy, lub przynajmniej je kojarzymy. Wszystko zatacza koło czasu i prędzej czy później wraca niczym bumerang w to samo łapsko aborygena , który go wyeksmitował mocnym wymachem jakiś czas temu. Nie oczekuje tak jak powiedziałem rewolucji w muzyce, ale przede wszystkim dobrej muzyki niezależnie od jej gatunkowego pochodzenia, statusu i popularności. Nie znoszę uproszczeń i wyrażania się w ogólnych kategoriach, dlatego nie usłyszysz z moich ust, że na przykład jakiś gatunek jest do kitu. Na każdym podwórku znajdziesz zespoły dobre i słabe a wrzucanie ich do jednego worka z etykietą ?szajs? jest po prostu niesprawiedliwe. Moda modą a granie w starym, czy jakimkolwiek innym stylu nie jest niczym złym. Pojawiło się sporo nowych zespołów, które zainspirowali starzy mistrzowie hard rocka, dzięki czemu zainteresowanie zarówno tą nowa falą młodych hard rockowców jak i ich protoplastów z przed czterech dekad wzrosło diametralnie. To było do przewidzenia ale staram się obiektywnie oceniać te młode zespoły. Nie interesują mknie ich intencje bo dla mnie liczy się wyłącznie muzyczna jakość i musze przyznać, że kilka zespołów powala na kolana. Taki dla przykładu Orchid brzmi bardziej Sabath? owsko niż sam dzisiejszy Black Sabath. Takich ciekawych perełek jest dużo więcej, choćby znakomity Rival Sons, uwielbiam też nafaszerowany gwiazdami, ale doskonały Black Country Communion, który wydał trzy studyjne albumy. Zawsze lubiłem takie muzyczne klimaty i cieszę się, że przy okazji niewątpliwego come backu hard rocka odkurzonych zostało wiele ciekawych ale zapomnianych już nieco grup z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, których wcześniej nie znałem. Przy okazji mogę poznać muzę młodych wykonawców i wybrać te najciekawsze z setek naśladowców. Z neo thrashowych nowych przynajmniej dla mnie zespołów doceniam Evile, Lost Society, Lazarus A.D. , 4ARM,
Rok 2013 powoli dobiega końca. Dwa istotne wydarzenia go naznaczyły: nowy Black Sabbath i odejście Jeffa. Po jego śmierci i wyrzuceniu Lombardo Slayer to jeszcze Slayer czy już karykatura kultowej kapeli, przemieniona w mennicę do produkowania zielonych? Muzyka zawarta na ?13? jest szczera, przypadła ci do gustu? Twoje opinie?
Po znakomitym ostatnim solowym albumie Ozzy Ozborne?a, który mi osobiście cholernie przypadł do gustu i pozytywnie mnie zaskoczył wyostrzył mi się apetyt na nowy krążek bogów z Black Sabath. Tym bardziej, iż panowie nagrali tą płytę w składzie którego nie podejrzewałbym o ponowne zejście się. Mam na myśli trzech głównych aktorów tego przedstawienia. Płyta jest niezła, niestety tylko niezła, gdyż daleko jej do najlepszych momentów w karierze wszystkich panów i kultu jakim obarczona jest nazwa Black Sabath. Nie chce bawić się w recenzenta ale to brzmi tak jakby przedszkolak rozgonił łopatka do piasku ducha starego Black Sabath po kontach wielkiego opuszczonego strychu. Niby jest ale jakoś taki schowany po katach i zesrany ze strachu przed przeciwnikiem.
Odnośnie Slayera zawsze staram się być ostrożny w ocenie ich poczynań. To moi odwieczni bogowie na których się wychowałem muzycznie. Oni wypalili największe Piętno na mojej nastoletniej głowie, kiedy zaczynałem muzykować przed laty. Przyznam, ze Slayer ma u mnie największy kredyt zaufania na całej metalowej scenie. Im najwięcej jestem w stanie wybaczyć ha,ha! Nie interesuje mnie pozamuzyczna zadyma o tantiemy i relacje miedzy panami. To ich sprawa i nikt nie wie jak na prawdę tam było jest i będzie, wiec niema sensu emocjonować się tym co media donoszą w tej sprawie i rozdmuchują również ploty wyssane z palca. Mnie interesują muza. Na scenie radzą sobie wciąż wybornie. Wrócił Paul Bostaph i nie wiem czy lepiej nie zamiata na baniakach od Dave?a Lombardo. Na gitarze Kerrego Kinga wspomaga stary wyga Gary Hold, więc nie może być słabo. Reszta kwestii to rzecz sentymentu jaki fani maja zawsze do oryginalnego Line upu. Osobiście lubię wszystkie płyty Slayer, oczywiście jedne bardziej inne mniej ale wierze, że ten zespół nigdy muzycznie nie zejdzie poniżej pewnego poziomu więc jestem dobrej myśli.
Tyle z mojej strony. Determinację Trauma usankcjonowała już parę lat temu, pozostaje życzyć tylko niech trwa nadal. Dzięki za poświęcony czas.
Dzięki również za miłą rozmowę i wsparcie dla mojego zespołu. Do zobaczyska na koncertach
STAY TRAUMED!!!!!!!!!!!!!
Autor: Sławek Łużny