Musick Magazine

Metal Magazine

[recenzja] Locrian – Infinite Dissolution

Locrian

Infinite Dissolution

Relapse Records

Ocena: 8

Nie mniej niż trzy, a co najmniej dwie twarze ma chicagowski Locrian. Albo inaczej ? najmniej trzy a przynajmniej dwie maski wdziewa i żongluje nimi, mamiąc słuchacza swoim niepokojącym katalogiem dźwięków i wodząc po skrajnie różnych, ale ciekawie zazębiających się muzycznych światach. Twarz piękna to echa krautrocka, shoegaze (mniej on na Infinite Dissolution w porównaniu do poprzedniczki akcentowany) czy delikatne post rockowe mgiełki, podkreślane elektroniką. Twarz bestialska to eksperymentalny, dronowy, psychodeliczny i przesterowany hałas, podprogowo flirtujący z black metalem; znacząco dalekim jednak od tego co pakuje się do wora z przedrostkiem ?post? czy ?retro / occult?. Tak było na poprzedniej, posiadającej znakomitą i wyrazistą okładkę płycie Return To Annihilation sprzed dwóch lat. Tak również jest na nowym materiale Locrian, opatrzonym grafiką zupełnie nijaką. Nic to jednak, bo zestaw pomieszanych dźwięków jakie proponuje zespół na Infinite Dissolution wciąga i osacza. Locrian a.d. 2015 brzmi hardziej, jest bardziej chropowaty, mroczniejszy nawet niż na poprzedniczce, z niezupełnie może, ale mocno zaleczoną szugejzową melancholią. Mniej tu mascisowych snujów i shieldsowych krwawych walentynek, więcej brutalizmu Lustmord i rytuału Swans. Sedno dźwiękowe nadal jest hipnotyzujące. Bezceremonialnie jak topielica wabi i wciąga w swój nieoczywisty, bliski czeluściom świat, prowadząc po odmętach ambientu, dronów, elektroniki, odcieniach psychodelicznego rocka i metalu. Obok znakomitych, ubiegłorocznych Broughton’s Rules i Tombs, będzie pewnie Locrian kolejnym tytułem z drugiego bądź trzeciego szeregu kapel z Relapse, które nie spotkają się z ogólnoświatowym zachwytem i pozostaną w totalnej kontrze do rocznych podsumowań czy branżowych ekscytacji. Może i dobrze. Istotne jest tylko, że to nadal skutecznie migająca się od prób prostego ujmowania w kategorie, mieniąca się różnymi odcieniami muzyka. Ponura i piękna.

 

Sławek Łużny