Musick Magazine

Metal Magazine

Relacja: Helmet – 12.09. 2014 – Kraków

Helmet, Kraków, ?Fabryka?, 12.09.2014r.

Betty czas się nie ima. Dwie dekady mijają jak świat Ją poznał, a Ta nadal atrakcyjna i pociągająca.

Helmet. Page Hamilton. Żadnej ściemy. Bez wątpienia jak idzie o etos i etykę artystycznego i muzycznego funkcjonowania, jest to osobowość sortu Henry Rollinsa czy lidera Łabędzi. Hamilton i Helmet. Zawsze raczej z boku, a na pewno z daleka jak idzie o ciąg na poklask, zainteresowanie branży i próby rozgrywania czy taniego dyskontowania tego. W smudze cienia raczej Helmet się skrywał, aczkolwiek wpływ ich dokonań na innych, przemożny. Od kroci co ambitniejszych muzycznie hardcore’owców, przez całe zastępy młodszych i starszych admiratorów szeroko pojętego noise czy alternative rocka, po tłuste karpie muzycznego akwenu, pokroju Korn, Tool, SOAD, czy ? by po świecie nie szukać ? rodzimy Illusion. Patrząc właśnie z dzisiejszej perspektywy na Meantime, Aftertaste czy Jubilatkę, słychać to nad wyraz jaskrawo.

Zespół zabrał obchodzącą dwudzieste urodziny Betty w trasę, której pierwszy z dwóch polskich przystanków wypadł pod Wawelem. Tutaj pamięta się o Helmet. Przyzwoita frekwencja i szeroki rozstrzał wiekowy publiki. Fajnym krokiem ze strony Knock Out był darmowy wstęp na koncert  dla osób niepełnoletnich (dotyczyło to też grających dwa dni później Negative Approach). Przyniosło to efekt. Z łatwością dało się zauważyć w Fabryce nie tylko młódź, ale i całe, ?pełne? rodziny (mama, tata, latorośle). Koncert typu dwa w jednym, opatrzony optymalnym, pulsującym i ostrym, selektywnym brzmieniem. Nic nie uciekało w żadnym momencie ? ani wokal Page’a, ani cięte bujane riffy, ani jego solowe loty, ani noise’owe kwasy. Najpierw cała, odegrana zgodnie ze studyjnym programem Betty. Startuje ona od jednego z klasycznych już kawałków Helmet i publika momentalnie przy Wilmie złapała odpowiedni lot. Druga część koncertu to ślizg po dyskografii i zestaw ?best of? z najmocniejszym naciskiem właśnie na Aftertaste i Meantime. W międzyczasie krótkie, chwilowe i szybko zażegnane problemy techniczne Page wykorzystał na dialogi z publiką oraz zabawne próby wyartykułowania nazwy Żywiec, którym się raczył. Powspominał też inne miejsca i wydarzenia z przeszłości, gdy gościł w Polsce (Zakopane, kolejne łamiące mu język słowo Ząbkowice). Podkreślał też ? tu akurat obiektywny fakt ? że polskie kobiety są bardzo atrakcyjne. I ciosał z kumplami ze sceny helmetową klasykę: bujający It’s Easy to Get Bored, Diet Aftertaste, cięty Ironhead, znakomity Unsung, czy wreszcie grany bliżej końca, fundowany na najzwyklej klasycznym już riffie In the Meantime. Należy też bezwzględnie pochwalić towarzyszących Hamiltonowi muzyków. Czują to granie. Ponad dwie godziny w Fabryce przemknęły szybciej niż polskie kluby przez eliminacje europejskich pucharów piłkarskich i też dlatego nie ma się co rozpisywać dodatkowo. Raczej nikt z obecnych nie był zawiedziony tym, co i jak zaprezentowali oraz zaaplikowali Amerykanie na krakowskim Zabłociu. Piękny koncertowo wieczór.

Relacja między okładką a zawartością ciągle jak najbardziej na czasie. Bo Betty czas się nie ima. Mimo dwóch dekad, koncertowo nadal prezentuje się jak świeżynka. Jej starsze i młodsze rodzeństwo również. Duża w tym też rola lidera i wykonawców. I jedyne co boli, to świadomość że od Seeing Eye Dog mijają już cztery lata, a po koncertach takich jak w Krakowie, chęć sięgnięcia po nowe Helmet odczuwalna w trójnasób.

Pomyśl proszę i zrób z tym coś Page.

Autor: Sławek Łużny