Musick Magazine

Metal Magazine

Recenzja: Antestor – Omen

2012, Bombworks Records

Norweski chłodny klimat niewątpliwie odbił się na twórczości istniejącego od 1990 r. zespołu ANTESTOR. Przesłuchując “Omen” odnosi się wrażenie, jakby tkwiło się w black metalowym horrorze.

“Omen” na pewno zaspokaja 7-letnie oczekiwania na nowy album ANTESTOR. Zawiera 10 solidnych utworów, które mogą jednak zdawać się zbyt zlane ze sobą. Nie oznacza to bynajmniej montotonii – raczej długą opowieść. Szybkie, urywane riffy gitarowe idealnie uzupełniają się z długimi i przeciąganymi. Solówki niestety nie są powalające – niekiedy nawet zupełnie niepotrzebne, jakby oderwane od klimatu i wciśnięte tylko po to, żeby były – bo trzeba. Jest to jednak do przełknięcia w “In Solitude”, bo kolejnego utworu “The Kinding” słucha się już z upiornym zaciekawieniem. Zwłaszcza, że zespół dozuje tempo ze spokojnego w piekielne, by zakończyć klamrą na niemalże usypiającym.

Jednym z najmocniejszych elementów “Omen” jest – prócz niekiedy “współgrającej walki gitar” – wokal. Mimo, iż w większości ciężko zrozumieć o czym śpiewa Ronny “Vrede” Hansen nie mając przed sobą tekstów płyty, to i tak chce się słuchać jego opowieści. Nie zważając na spójność muzyczną, momentami drażniąca jest przewaga uderzeń w talerze nad bębnowym rżnięciem, a także niewielki akcent gitary basowej. Być może taka jest wizja ANTESTOR i na żywo materiał zawarty na płycie zabrzmiałby zdecydowanie lepiej. Może nawet nie zwróciłoby się na to uwagi. Może…

“Omen” nie należy do energicznych albumów. I nie powinien zaliczać się do takowych. Sam Ronny Hansen stwierdził, że jest na nim typowo norweski klimat – bardziej brutalny i eksperymentalny niż poprzednie dokonania ANTESTOR. Przypuszczalnie wpływ na to miał fakt, że wszystkie partie (prócz perkusji) były nagrywane w jego domu, a nie w jakimś studiu należącym do amerykańskiej wytwórni Bombworks Records.

Najnowszy krążek ANTESTOR jest chłodny i nieco tajemniczy. Po paru przesłuchaniach “Omen” mam co do niego mieszane odczucia. Nie można nie docenić wkładu i umiejętności włożonych w nagranie albumu. Jest on ciekawy, ale nie na tyle, by szybko i z chęcią do niego wracać. In plus jest na pewno fakt, że ANTESTOR gra tzw. unblack metal, co niektórym odbiorcom niekoniecznie może pasować do tradycyjnej układanki. Tym samym zespół udowadnia, że jak się chce, to można zachować klimat charakterystyczny dla danego gatunku odchodząc w nieco inną stronę na płaszczyźnie lirycznej.

Ocena: 6,5/10
Autor: Zuza Stecka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *